fbpx

Legendy Polskiego Kina

Anna Dymna

Anna Dymna

Słysząc te dwa słowa, wszyscy od razu się uśmiechamy. I jest to uśmiech skierowany nie tylko do wybitnej artystki, ale i do człowieka. Może nawet przede wszystkim do człowieka.

Zbigniew Cybulski

T-shirt ze Zbyszkiem Cybulskim? Każdy o tym marzy, był pierwszy, pozostanie najważniejszy. Ikona ikon polskiego aktorstwa.

Kalina Jędrusik

Kalina Jędrusik

Gdy wychodzi zza kulis, magnetyzuje, gdy stoi, mówi, wykonuje najprostsze gesty, skupia uwagę widzów. Elektryzuje panów i oburza panie. Legenda Polski Kulturalnej!

Daniel Olbrychski

Daniel Olbrychski

W znakomitym filmie Andrzeja Wajdy „Wszystko na sprzedaż” zagrał samego siebie – aktora Daniela, który przejmuje niejako pałeczkę po tragicznie zmarłym Zbyszku Cybulskim.

Pola Negri

Pola Negri

Pseudonim brzmi światowo, bo i Pola Negri była światowa. Chociaż dzisiaj trudno to sobie wyobrazić, ta polka urodzona w lipnie w przedwojennym Hollywoodu zrobiła karierę.

Marek Perepeczko

Harnaś polskiego filmu. Kobiety kochały się w przystojnym herszcie rozbójników, mężczyźni skrycie marzyli o tym, by być takimi jak on.

Nasza Idea

Autor tekstów: Łukasz Maciejewski  – filmoznawca, krytyk filmowy i teatralny. Członek Europejskiej Akademii Filmowej, Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Teatralnych (“AICT”) oraz Federacji Krytyków Filmowych (“Fipresci”).

Dwukrotny laureat Nagrody Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej: w kategorii „najlepszy krytyk” (2019), „książka roku” (2018), czterokrotnie nominowany do tej nagrody. Wykładowca na Wydziale Aktorskim w Szkole Filmowej w Łodzi oraz na Wydziale Dziennikarskim Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

ANNA DYMNA

Słysząc te dwa słowa, wszyscy od razu się uśmiechamy. I jest to uśmiech skierowany nie tylko do wybitnej artystki, ale i do człowieka. Może nawet przede wszystkim do człowieka. W swoim długim już życiu krytyka nie spotkałem nikogo, kto mógłby o Dymnej źle, krytycznie, nonszalancko. Anny Dymnej nie da się nie lubić. Zapracowała na to całym, pięknym życiem. W jej przypadku uroda wewnętrzna łączy się z zewnętrzną. Na koszulce „Kulturalnej Polski” nieskazitelnie piękna twarz aktorki. Te oczy, te usta, ta twarz. Wszyscy ją znamy, kochamy, pamiętamy – z „Nie ma mocnych”, ze „Znachora” z „Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny” z „Doliny Issy”, „Starej Baśni”, z „Ekscentryków”.

Uśmiechamy się do Dymnej, ale Anna Dymna również się uśmiecha: do Nas, do świata, do siebie. Dymna to sam urok, poczucie humoru, dystans. Śmieje się z siebie, wspaniale, często autoironicznie opowiada o zawodowych przygodach, snuje anegdoty z planu. Ma też niespożytą energię. Nie wiem, kompletnie nie wiem, jak jej się to udaje, ale grając intensywnie w narodowym starym teatrze, potrafi dzielić swój czas na fundację „Mimo Wszystko”, realizację programu telewizyjnego „Spotkajmy się”, prowadzi „Salon Poezji” w Krakowie i zakłada kolejne salony w całej Polsce, gra w filmach, jeździ na spotkania autorskie, nagrywa, pomaga, załatwia. I jeszcze odpisuje na każdy sms, odbiera każdy telefon. Nie ma takich ludzi, takich artystów – ANNA DYMNA jest jedyna…

W aktorstwie Dymnej fascynuje mnie jeszcze jedna, często pomijana przez biografów cecha – radość eksperymentowania, pęd ku ryzyku. Uwidacznia się to zwłaszcza w teatrze. Dymna w przeciwieństwie do wielu artystów jej pokolenia, znakomicie odnalazła się w nowym języku teatralnym. Pewnie dlatego pokochali ją młodzi twórcy. Aktorka Grzegorzewskiego, Jarockiego, Swinarskiego, z powodzeniem gra dzisiaj w spektaklach Libera, Klaty, Strzępki, a w kinie pracuje z debiutantami, chętnie występuje w studenckich etiudach, nie obawia się grubej kreski, grania przeciwko własnemu emploi. Gdybym jednak spośród licznych przymiotów charakteru Dymnej, koniecznie musiał wskazać jedną tylko cechę, która identyfikowałaby bohaterkę “Kulturalnej Polski”, napisałbym o …dobru. Tak, o dobru. Wiem, dobro nie jest dzisiaj w modzie. Ceni się bardziej ironię, dystans, spryt, a pisanie o dobru może wydawać się śmieszne. Nic na to nie poradzę. Dla mnie Anna Dymna jest po prostu dobrym człowiekiem. A ponieważ jest dobra, daje dobro innym. I uśmiecha się najpiękniej na świecie. Dobroć uśmiechu.

ZBIGNIEW CYBULSKI

T-shirt ze Zbyszkiem Cybulskim? Każdy o tym marzy, był pierwszy, pozostanie najważniejszy. Ikona ikon polskiego aktorstwa. Kiedy zagrał w „popiele i diamencie” Andrzeja Wajdy, na zawsze zmienił polskie aktorstwo.  To, co było normą, konwenansem, przedwojenną jeszcze umową, Zbyszek Cybulski zamienił w nowy styl – oryginalny i współczesny. Kostiumem była jego osobowość wyrażana przez ciemne okulary, charakterystyczny tembr, kurtkę, kanciaste ruchy. Taki był w życiu, taki był w kinie. Innego Zbyszka Cybulskiego nie znamy.

Film Wajdy zrobił wielką międzynarodową karierę. Cybulski był wówczas na ustach wszystkich. jego ówczesną popularność można by porównać chyba tylko z Jameson Deanem. Jan Laskowski, wybitny polski operator i przyjaciel Zbyszka Cybulskiego, opowiadał mi, że w polskim aktorze zadurzyła się na przykład wielka Edith Piaf. Cybulski znał jej nagrania, ale nie wiedział, jak wygląda. długo jeszcze byliśmy za żelazną kurtyną, nie było żadnych materiałów filmowych, zdjęć, niczego. wiedząc, że pojedzie na krótkie stypendium do Paryża, Zbyszek napisał do Piaf, a ona zaprosiła go do siebie. Dzwonek do drzwi, akurat trwała impreza… otworzyła śmieszna, zezowata, niska kobieta. Cybulski był przekonany, że rozmawia ze służącą Piaf, wręczył jej palto. Zdziwiona Edith odebrała je. Wielkie faux pas. Gorzej nie można było rozpocząć tej znajomości. Ktoś w końcu wyprowadził Zbyszka z błędu. Cybulski zaczął przed Piaf klęczeć, przepraszać, zrobił show w swoim stylu. Jakiś czas później na koncercie we Wrocławiu spotkał Marlenę Dietrich. Spędzili razem noc. Wielka Marlena również była również fanką Zbyszka, kochała „popiół i diament”. Po śmierci aktora napisała w swoim dzienniku: „nigdy przed nim nie było aktora, który potrafiłby grać bez użycia oczu, i wiem, że nigdy więcej takiego nie będzie. Tym lepiej! Cybulski nie zostanie zapomniany, czego o większości aktorów nie można powiedzieć”.

„Kulturalna Polska” to Polska wielkich indywidualistów, takich jak Zbigniew Cybulski. Aktor ma na swoim koncie wiele wspaniałych ról filmowych – tę wspomnianą w „popiele i diamencie”, ale również tę w „salcie” Tadeusza Konwickiego. Jest postacią, która przetrwała swój czas. stała się niejako logo postawy nonkonformisty, buntownika, ale i wiecznego romantyka, który, tak jak w przepięknym filmie Janusza Morgensterna „do widzenia, do jutra…”, przychodził do dziewczyny z bukiecikiem kwiatów, czytał „małego księcia” i śpiewał poezję. czasy były ponure, gorzkie, tragiczne, ale on i jemu podobni chcieli również bawić się, żyć, cieszyć. Wojna się skończyła, ruiny zamazały się za ciemnymi okularami. Jednak wojna zostawiła również na tym pokoleniu trwały ślad. Może chodziło o ową „chorobę na polskie”, w której wszystko kojarzy się z wielkimi słowami, z przywiązaniem do „pól malowanych” i z krajem, w jakim „kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów nieba”. Polska kojarzyła się z Mickiewiczem, z Norwidem, z romantyzmem. Cybulski był niepoprawnych romantykiem, patriotą, wiecznym harcerzem. Grał do utraty tchu, cierpiał, bo w polskim kinie nie dostawał wielkich ról, na jakie zasłużył. Z czasem cierpiał i pił. Pił coraz więcej. to również podobno polska przypadłość. Zginął przedwcześnie, zostawił jednak trwały ślad. Ze Zbigniewem Cybulskim nikt nie może się równać. My z niego wszyscy.

 

Małgorzata Braunek

Oleńka z „Potopu”, Izabela Łęcka z „Lalki”, buddystka, nauczycielka zen. Wszystkie wcielenia Małgorzaty Braunek, i te aktorskie, i te społeczne, zasługują na naszą uwagę, szacunek, a nawet miłość.

Kim była Małgorzata Braunek? aktorką, ważną postacią polskiej kultury, ale także ikoną stylu. wyjdźcie na ulice. T-shirt „polski kulturalnej” z charakterystycznym zdjęciem Małgorzaty Braunek duplikuje się w setkach twarzy. Odkąd w „Polowaniu na muchy” Andrzeja Wajdy objawiła się w dużych, ciemnych okularach i uśmiechnęła szeroko, zbyt szeroko, prawie niczym joker, wszystkie dziewczyny chciały wyglądać podobnie. Bo była w tym przekora, ironia, nonszalancja i luz. ten styl obowiązuje zresztą do dzisiaj. Każdy chciałby wyglądać jak Małgorzata Braunek, nosić takie same wielkie okulary i uśmiechać się równie szeroko.

Obsadzenie aktorki w roli Oleńki Bilewiczówny w „potopie” wywołało niemal narodową dyskusję. Polska podzieliła się na dwa obozy – pro i kontra decyzji Jerzego Hoffmana. „Na ulicy, w mojej obecności, ludzie czuli się w obowiązku skomentować, czy to dobrze, czy źle, że zagram Oleńkę. Nie byłam przygotowana na taki atak. Mam wrażenie, że już wtedy rodziła się we mnie decyzja o stopniowym wycofaniu się z zawodu” – mówiła aktorka.

Sama najwyżej ceniła rolę Izabeli łęckiej w serialu „Lalka”: „To była wspaniała praca. Osiem odcinków kręciliśmy przez dwa lata, warunki nie do wyobrażenia we współczesnym kinie. Broniłam mojej postaci z całą świadomością, że sympatia widzów będzie zawsze po stronie Wokulskiego. Dla mnie Izabella była postacią tragiczną”. Te dwie role przeszły do historii kina i telewizji, ale znakomitych kreacji Małgorzata Braunek miała na koncie o wiele więcej. grała w filmach Kutza, żuławskiego, Wajdy. Była także ciekawym, bezkompromisowym człowiekiem. W pewnym momencie kariery, chociaż nie brakowało jej propozycji zawodowych, powiedziała sobie: dosyć, wystarczy, basta. Zrezygnowała z aktorstwa na wiele lat. Wróciła w królewskim stylu, pamiętną rolą w „Tulipanach” Jacka Borucha z 2004 roku. Dziesięć lat później zmarła na raka.

Miałem szczęście poznać Małgorzatę Braunek i polubić się nią. Wierzcie mi, wszystkie epitety na jej temat nie są przesadzone. Od tej popularnej, lubianej aktorki biło światło. Trudno to nawet opisać, wszystko mieści się w sferze odczuć, emocji. Braunek z mojej pamięci to wewnętrzny spokój, ale i wielka siła, pewność siebie i delikatność. W aktorstwie łączyła wszelkie skrajności, w życiu była jasnością. Od Małgosi Braunek bił blask.

 

DANIEL OLBRYCHSKI

W znakomitym filmie Andrzeja Wajdy „Wszystko na sprzedaż” zagrał samego siebie – aktora Daniela, który przejmuje niejako pałeczkę po tragicznie zmarłym Zbyszku Cybulskim. Był rok 1968. Po latach można śmiało powiedzieć, że nie zawiódł, nie rozczarował; pozostaje jednym z najwybitniejszych polskich aktorów filmowychOlbrychskiego trudno zaszufladkować. Wciąż wymyka się, zaskakuje, nie pozwala na żadne podsumowania kariery.

Na koszulce „Kulturalnej Polski” widzimy charakterystyczne chmurne spojrzenie daniela Olbrychskiego – spojrzenie Azji, Kmicica, Borowieckiego, Rubena, Gerwazego… mrok, dzikość, furię, ale i ironię, błysk, sex appeal.

Olbrychski jest odważny, ale odwagą bardzo specjalną, kojarzącą się bardziej z brawurą niż z dyplomacją. Nie rozważa, co mu się opłaca, a co nie – działa, myśli, reaguje. Chodzi nie tylko o kwestie związane ze sztuką, z filmem, ale i z życiem publicznym. To jest odwaga prawdziwego artysty, który ma na koncie dziesiątki filmów, który zagrał u największych polskich, europejskich i światowych reżyserów i mógłby dzisiaj spokojnie odcinać kupony od dawnej kariery, ale tego nie robi. Wciąż szuka, eksperymentuje, mówi to, co myśli, prowokuje. Ułańska fantazja…

Znamy kilku Danieli Olbrychskich. Po pierwsze: wybitnego aktora, polskiego artystę, którego dzięki filmom Wajdy, Leloucha, Hoffmana czy Schlöndorffa pokochał cały świat. Po drugie: postać bardzo ważną dla całego środowiska artystycznego; odważną, bezkompromisową, nieukładową. Olbrychski nie obawia się mówić głośno tego, co myśli. wie przecież, że jest słuchany, szanowany, bliski milionom widzów.

Ale daniel Olbrychski ma więcej twarzy. Nigdy na przykład nie zapomnę mojego spotkania z aktorem w jego domu, w podkowie leśnej. To była długa, piękna rozmowa, zaskakujące spotkanie z artystą bardzo delikatnym i skupionym, wrażliwcem szczerze zatroskanym o dobro swojego kraju, o dobro ojczyzny.  Bo ojczyzna, Polska, polityka dla Olbrychskiego mają wielkie znaczenie. Przede wszystkim wieloletnia współpraca z Andrzejem Wajdą, dla którego był bodaj najbliższym aktorskim współpracownikiem (nakręcili wspólnie 13 filmów!), sprawiła, że dla aktora podstawowym hasłem, w wymiarze artystycznym i ludzkim, stała się wolność. Wolność wyboru i wolność postaw. Jeżeli zagrało się kluczowe role w „Popiołach”, „Ziemi Obiecanej”, „Krajobrazie po bitwie”, „Pannach z Wilka”, „Panu Tadeuszu” i tylu innych pomnikowych filmach, nie można tego reżyserskiego zaufania rozmienić na drobne, roztrwonić, zmarnować. Daniel Olbrychski wypełnił romantyczną misję swojego mentora z nawiązką. Polska ma dla niego znaczenie, ale polska w której nie ma podziałów, w której walczy się o wolność jako wartość najwyższą.

Tę cechę właśnie, tę artystyczną gorączkę wnosił Olbrychski przez całe lata do kina międzynarodowego, pracując we Francji, w Niemczech, w Rosji, także w Hollywood. Ekstrawertyczny i introwertyczny, odważny i zagadkowy. aktor z klasą, mężczyzna z klasą. Legenda za życia. legenda, która zaskoczy nas jeszcze wiele razy.

Podczas wspomnianego już wywiadu sprzed kilku lat, Daniel Olbrychski powiedział mi: „nigdy nie uważałem, że jestem najlepszy i nigdy tego nie powiedziałem. W moim zawodzie nie da się tego zmierzyć. Bóg dał mi talent. To powód do radości, nie do wstydu. Gdyby było inaczej, nie dostawałbym tylu propozycji. Ale chociaż predyspozycje do uprawiania zawodu nie są moją zasługą, cała reszta już tak, jak najbardziej. Mam wrażenie, że nie zakopałem talentu i dobrze pokierowałem karierą. Ciężko pracuję, ale praca to bardzo ważna część mojego życia. To, co kocham”.

 

Pola Negri

Pseudonim brzmi światowo, bo i Pola Negri była światowa. Chociaż dzisiaj trudno to sobie wyobrazić, ta polka urodzona w lipnie w przedwojennym Hollywoodu zrobiła karierę, którą śmiało moglibyśmy porównać z dzisiejszą sławą Anieliny Jolie, Nicole Kidman czy Scarlatti Johansson. Tak, tylko jej jednej się udało. naprawdę stała się wielką gwiazdą amerykańskiego kina.

Nazywała się Apolonia Chałupiec. Miała trudne dzieciństwo – kiedy ojca zesłano na Sybir, razem z matką przeniosła się do warszawy. Tam chodziła do szkoły baletowej, zaczęła pobierać lekcje aktorstwa, potem występowała w teatrze. Była szalona, energiczna, śliczna. Została zauważona. Zrozumiała, że jej prawdziwe imię i nazwisko – Apolonia Chałupiec – nie jest zbyt seksowne, dlatego na cześć modnej wówczas poetki włoskiej, Ady Negri, przybrała artystyczny pseudonim, który kilka lat później miał poznać cały świat…

Apolonia Chałupiec kochała namiętnie i była kochana. W Hollywoodu uchodziła za modliszkę, skandalistkę i symbol seksu. W tej kategorii walczyła zażarcie o palmę pierwszeństwa z jej główną rywalką, Glorią Swanson. Z dzisiejszej perspektywy Polę Negri można traktować również jako prekursorkę influenserek. Dzisiaj byłaby na pewno gwiazdą Instagrama, Twittera, Youtube’a. Już wtedy wiedziała, jak to się robi. Chciała, by się o niej mówiło – nie ważne jak – dobrze czy źle. Zadbała, żeby jej romans z Charlesem Chaplinem został odpowiednio nagłośniony, a pogrzeb kolejnego (być może domniemanego) kochanka, Rudolfa Valentino, wykorzystała do nachalnej autopromocji. Hollywoodu huczało też o jej namiętnym związku z przyjaciółką, Margaret west. a wszystko to prawie sto lat temu, w latach dwudziestych ubiegłego wieku…

Aktorsko również wiodło się Negri znakomicie.  Miała zaledwie 25 lat, kiedy do Hollywoodu trafiła przez Niemcy. Zachwycił się nią jeden z największych wówczas reżyserów kina światowego, Ernst Lubitsch. W latach dwudziestych grała w jednym filmie za drugim, zarabiała krocie, była na ustach wszystkich. Śpiewaną przez nią piosenkę „Raj” z filmu „Na rozkaz kobiety” nuciła połowa ameryki. Kiedy miała już ustaloną pozycję w Hollywoodu, rozpoczęła podbój Europy. Grała, i to z powodzeniem, również we Francji i w Niemczech. Właśnie w Europie wylansowała kolejny przebój. Słynne „Tango Notturno” nigdy nie brzmiało lepiej. Po wybuchu drugiej wojny światowej powróciła do USA. Czasami jeszcze grała, ale kino dźwiękowe, podobnie jak dla wielu innych gwiazd jej pokolenia, dla Poli Negri okazało się zabójcze. Ostatnim filmem w jej dorobku były „księżycowe prządki” z wytwórni Walta Disneya z 1964 roku. Nie zagrała więcej w filmach, ale nie narzekała na biedę – prowadziła własną firmę maklerską, a w 1970 roku wydała głośną autobiografię „pamiętnik gwiazdy”. Zmarła w 1987 roku w wieku 90 lat.

Pola Negri – jedyna polka, którą pokochało Hollywood, prekursorka, trendsetterka, prawdziwa gwiazda „Polski Kulturalnej”…